TOP 10 nie-świątecznych bożonarodzeniowych skojarzeń

Miejsce 5
Karp

Obowiązkowe wigilijne danie i niemal tak samo silna (choć z roku na rok coraz bardziej kontestowana przez obrońców praw zwierząt) tradycja trzymania żywej ryby przez kilka dni w wannie. jest dla wielu Polaków pierwszym skojarzeniem z wigilijną wieczerzą. Tymczasem na naszych świątecznych stołach karp króluje zaledwie od kilku dekad i to… z konieczności. Pojawił się bowiem jako obowiązkowa pozycja w menu tego wyjątkowego wieczoru dopiero w czasach PRL-u. Przed wojną owszem był rybą popularną, ale nie królował niepodzielnie na świątecznym stole – ustępował miejsca szlachetniejszym rybom (takim jak sandacze, szczupaki czy sumy).

Łatwość hodowli spowodowała, że to właśnie karp stał się kilkadziesiąt lat temu jedyną osiągalną dla wszystkich rybą w okresie przedświątecznym. I tak z czasem niemal zapomniano przepisów na szczupaka w szarym sosie, czy sandacza z jajami, a karp smażony i w galarecie stał się tradycyjnym polskim daniem wigilijnym i często jedyną (oprócz śledzi) rybą na stole.

Co ciekawe, mnóstwo ludzi twierdzi, że karp im… zupełnie nie smakuje, ze względu na lekko mazistą konsystencję mięsa oraz charakterystyczny „mulisty” zapach. Mimo to nawet teraz, gdy w sklepach pojawia się coraz więcej gatunków ryb, przed świętami wybierają się „po karpia” do specjalnych wystawionych w miejscach handlu basenów lub do zaprzyjaźnionej hodowli. A łuska trzymana w portfelu, ma podobno zapewnić dobrobyt…